Mowa naszych dzieci rozwija się w różnym tempie, ale czasami zdarza się, że ten rozwój nie następuje. Dzieje się tak z różnych przyczyn. Czasami z powodu niepełnosprawności intelektualnej, innym razem z powodu uszkodzenia słuchu, zaburzeń neurologicznych, czy poważnych uszkodzeń układu nerwowego. Bywa i tak, że dziecko ma przeciętny iloraz inteligencji, rozumie co się do niego mówi, nie posiada uszkodzeń neurologicznych, ani somatycznych, a mowa się nie rozwija. Jest to bardzo interesujące zjawisko dla logopedów i psychologów, natomiast bardzo często sytuacja dramatyczna w życiu rodziców.
Okazuje się, że nie jest to sytuacja nowa i problem istnieje od dawna, ale do tej pory diagnozowanie i sklasyfikowanie tego problemu wzbudziło szereg kontrowersji. Do tej pory używano terminów: afazja wrodzona, słyszący mutyzm, afazja dziecięca, afazja rozwojowa, niemota u dzieci, dysfazja rozwojowa, alalia. Obecnie w polskiej literaturze przedmiotu używa się określenia: specyficzne zaburzenie językowe (SLI) pochodzące od proponowanego przez Amerykańskie Towarzystwo Psychiatryczne (przygotowujące piątą wersję klasyfikacji DSM) specific language impairment.
W oparciu o współczesną literaturę, najnowsze i wcześniejsze badania tego problemu, można wywnioskować, że termin SLI dotyczy dzieci, które posiadają znaczące deficyty w umiejętnościach językowych, chociaż dysponują normalnym słuchem. Nie posiadają żadnych uszkodzeń neurologicznych. Brak u nich oznak zaburzeń napadowych, czy porażenia mózgowego. Nie przyjmują żadnych środków przeciw tym napadom. Kiedy są badane skalą niewerbalną, to osiągają wyniki stosowne do swojego wieku. To zaburzenie nie jest związane wprost z upośledzeniem motorycznym, sensorycznym, niepełnosprawnością umysłową czy deprywacją środowiskową.
Zaburzenie to wywołuje problemy w nawiązywaniu i utrzymywaniu pozytywnych relacji z rówieśnikami, ponieważ często jest postrzegane jako niepełnosprawność w zakresie rozumienia mowy, co nie jest prawdą.
Niestety, na razie nie można pozwolić sobie na zbyt wielki optymizm w zakresie diagnozy SLI, ponieważ przyczyn tego zjawiska nie odnaleziono (istnieje kilka koncepcji na ten temat), a narzędzia diagnostyczne dopiero powstają ( w zakresie określenia standardów). Natomiast problem dotyczy dość licznej grupy. W Polsce w roku 2002, wg M. Smoczyńskiej SLI dotyczyło od 54 do 126 tysięcy przedszkolaków.
Z drugiej jednak strony sprawdzają się podejmowane próby stosowania określonych terapii, które przyspieszają przyswajanie języka przez dzieci z SLI. Niestety i tutaj nie ma reguły. Nie wszystkim dzieciom udzielona pomoc daje taki sam pozytywny efekt. Jest to uzależnione od wielu czynników, na przykład rozległości zaburzenia, wieku dziecka, tego, czy problem dotyczył przynajmniej jednego z rodziców w jego przeszłości itd. Są przypadki, że dziecko po kilkuletniej terapii funkcjonuje normalnie pod względem językowym. Ale zdarza się też tak, że problemy językowe przybierają łagodniejszą formę i nadal przeszkadzają w dobrym funkcjonowaniu społecznym i w nauce szkolnej.
Logopeda – Janina Badziąg - Grabowska